wtorek, 16 lutego 2010

Koniec karnawału

W Wenecji kończy się bal na Placu św. Marka... przygotowują fajerwerki do pokazu o północy, nasmołowane  pochodnie czekają na gondolierów, odbijają się światła w kanałach i głębokich oczodołach masek... rozgorączkowany tłum w pięknych strojach kłębi się na placu, wachluje się piórami, drżą nerwowo palce trzymające wachlarze, falują piersi w wydekoltowanych kreacjach i gondole przycumowane do brzegu, poruszają się maski, męskie dłonie wędrują po okrągłościach ... ostatnie chwile szalonego karnawału...

 
 
Ale ja nie tęsknię za zimową rozbawioną Wenecją. 
Tęsknię za jej letnią odmianą, gdy powietrze drży z gorąca, a rozpaloną twarz chłodzi lekki wiatr od morza. Z wypiekami na twarzy biegam po  uliczkach zaglądając do pracowni i sklepików, gdzie na tyłach wytwarzają maski, tam gdzie niechętnie wpuszczają turystów i strzegą tajemnic warsztatu wyrobu masek. 
Te prawdziwie piękne, niepowtarzalne, wymagające czasu i natchnienia powstają z daleka od oczu turystów. 
Nie są tak krzykliwie kolorowe, nafaszerowane koralikami i błyskotkami. Tradycyjne maski weneckie wykonuje się ze skóry lub papier mâché. Są najczęściej w kolorze kości słoniowej, pokryte siateczką spękań, z ozdobnymi, umiejętnie postarzonymi koronkowymi  reliefami. 
Do najsławniejszych należy bauta - biała maska z wysuniętą szczęką (nosem), która pozwalała zachować pełną anonimowość, ponieważ nie tylko zniekształcała głos, ale umożliwiała swobodne picie i jedzenie bez konieczności jej zdejmowania. Kostiumu dopełniał czarny kapelusz i czarna mantylka. Typowo kobiecą maską, choć nieszczególnie wygodną, była tzw. moretta - mała, owalna maska z czarnego aksamitu, która utrzymywała się na twarzy dzięki pręcikom zaciskanym w zębach. Z czasem wiele charakterystycznych kostiumów weneckich upowszechniło się dzięki komedii dell'arte, np. sprytny, ubrany w pstrokate ubranko Arlechino, złośliwa i przebiegła służka Colombina, doktor Balanzone czy skąpy wenecki kupiec Pantalone, którego imię wywodzi się od charakterystycznych spodni (pantaloni), noszonych do długiego płaszcza i czerwonych pończoch.
Na  użytek turystów wytwarza się masową galanterię, pstrokatą, szybką, taśmową, szast-prast, psik-psik i następna.... następna...

 
 


Ale od czego jest wyobraźnia?

Widzę te piękne, wysmakowane, zakomponowane, małe arcydzieła kunsztu stworzone ręką mistrza rękodzieła. I takim życzliwym okiem oglądam wystawy, tropiąc pomysłowe i piękne maski.

 
  
  
  
  
  
  
 
  

Wprawdzie taką maskę miałam zrobić na pożegnanie karnawału, wszystko - łącznie z pomysłem - miałam przygotowane, ale jak zwykle CZAS zrobił mi psikusa i popędził ze dwa tygodnie do przodu, zostawiając mnie daleko z tyłu.
Trudno, to miała być tak wielka przyjemność z robienia tej maski, że nie mogę jej popsuć pośpiechem. Zrobię, jak zrobię i najwyżej poczekam z pokazaniem wam do przyszłego karnawału.
Czas tak goni, że nawet się nie spostrzegę, jak już będzie czas...
;)))
I na koniec moje ulubione zdjęcie:


5 komentarzy:

  1. Z seri głupich pytań.
    Gdzie Ty mieszkasz?
    Fotki bajeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jedna to piękniejsza ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Lacrima - > mieszkam w Krakowie, ale jestem zakochana w Italii, na pograniczu uzależnienia.
    A ponieważ już dwa lata TAM nie byłam, mam pełnoobjawowy syndrom odstawienia.
    Ale już na horyzoncie jawi się perspektywa wyjazdu... więc jeszcze jakoś się trzymam ;)
    A z wyjazdów przywożę gigabajty zdjęć, które pomagają mi przetrwać okresy rozłąki
    ;)))

    hm... chyba za mało o Krakowie piszę... tak to jest "cudze chwalicie..."
    ale Kraków też kocham, to MOJE miejsce na ziemi
    ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak jest zawsze.
    Wydaje się pewnie tak dlatego , że widzimy to na codzień. W Krakowie byłam 2 razy w tym 17 lat temu...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak te maski dają klimat....Coś wam powiem ...nie wiem na ile to plotka a ile prawda nie sprawdziłam ale gdzieś w Borku Fałęckim w Krakowie jest duża pracownia masek weneckich które całymi produkcjami wędrują do...WENECJI jako oryginały!!!Dla mnie to okropne.Ja też kocham Kraków,nie wyobrażam sobie mieszkać w innym mieście.Pozdrawiam serdecznie z...KRAKOWA

    OdpowiedzUsuń