poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Christus heri, hodie, semper


Trudno wrócić do codzienności. Przesiedziałam ten nieszczęsny weekend ze ściśniętym sercem,  nagle najlepszym przyjacielem okazał się telewizor, włączony non stop... Dzięki niemu byłam cały czas TAM, i w tym okaleczonym lesie, i na mszy św. na Wawelu, i z wszystkimi na Krakowskim Przedmieściu. Miałam wrażenie, że w powietrzu aż gęsto było od myśli, które  na skrzydłach modlitwy tłumnie wzbijały się w górę...

Nie mogłam zebrać się do zaplanowanej pracy, żałoba potrzebuje czasu...



Musiałam przetestować kamień... okazało się to błogosławieństwem. Ulubiony decoupage byłby nie do zniesienia w standardowym wydaniu.
Nie mogłam siedzieć w pracowni, przeniosłam się na stół do jadalni, gdzie towarzyszył mi ekran telewizora.

Wybaczcie niezamierzony patos, ale te zdjęcia, symbolicznie na tle tych wydarzeń, są takim moim małym udziałem we wspólnocie, wspólnym smutku i przeżywaniu.


Poruszający był, podobnie jak 5 lat temu, hołd oddany ofiarom przez krakowskich studentów. To zdjęcia z onetu:


2 komentarze:

  1. Migoshiu napisąłas wszytko to czeho ja nie umiałam napisać: trudno ot tak wrócić do rzeczywistości i żałoba smutek potrzebuje czasu...
    Przynajmniej ja potrzebuję.
    Nie umiem wrócić do pracy z marszu.
    Mam pytanie: 4te zdjęcie z kamieniem jest na tle ekranu TV a na nim Andrzej Kremer. Andrzej był kolegą mojego męża z czasów oazy i duszpasterstwa.
    Czy Ty też go znasz czy to przypadek ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cyryllo, nie znałam osobiście Andrzeja Kremera, słyszałam, że był prawdziwie dobrym człowiekiem. I krajanem ;)

    Być może zwolnienie migawki w tym momencie nastąpiło na skutek pojawienia się znajomego nazwiska na ekranie. Na ile przypadek rządzi naszym życiem?

    OdpowiedzUsuń