poniedziałek, 8 marca 2010

Kobieco...

Ciąg dalszy damskich klimatów, dodatkowo wsparty świętowaniem dzisiejszego dnia ;)
Jakieś witryny sklepowe, buty, torebki, może wizyta u fryzjera?

 

(autentycznie podpatrzona sytuacja, salon fryzjerski, typowa Włoszka z temperamentem objaśniała coś równie temperamentnemu fryzjerowi)

 

  

  

 

Pamiętam dobrze nędzne witryny sklepowe lat osiemdziesiątych, zapach tych sklepów, inny dla spożywczego czy gospodarstwa domowego, inny dla dzianin czy pasmanterii. Wtedy ładnie pachniały tylko księgarnie i sklepy papiernicze. No i może piekarnie.
W spożywczych słodkawy zapach niewiadomoczego snuł się po wszystkich półkach, czasem przykrywała go świeżo mielona kawa (w wielkim młyńsku wielkości  dziecka - bałam się, że mnie wciągnie). Na wierzchu, niedbale przykryty pergaminem, suszył się wielki blok marmolady lub chałwy, po białym serze łaziły muchy...
 
A propos! Zauważyliście, ze teraz jakby mniej much?
Kiedyś musowo wisiały pod lampami lepy, upstrzone poprzyklejanymi owadami. A przy otwartym oknie w lecie zawsze musiały jakieś  wlecieć i krążyły kanciastymi kółkami pod lampami, brzęcząc okropnie...

Szaro, buro i ponuro...
 
Ale nie o tym chciałam... tylko o babskich słabostkach do pięknych ciuszków, butów i butików ;)

Po tamtych czasach, słusznie minionych,  pozostał mi ciągle nienasycony apetyt na oglądanie
ślicznych, choć niepotrzebnych drobiazgów. Ślinię się przy większości witryn sklepowych  i, oprócz pięknych widoków i zabytków, jest to jeden z tematów moich wakacyjnych fotografii. Przywożę stosy zdjęć pięknych zaułków,  widoczków oraz... właśnie cudów i cudaków zza szyb.. Z obłędem w oczach gonię za "resztą wycieczki" resztką sił obfotografowując co lepsze kawałki, żeby potem, w zimne zimowe wieczory napawać się... mniam...
Przekopałam się właśnie przez szklane paciorki Murano, czekoladowe owoce i ryby, piramidy marcepanów w czekoladzie, rękawiczki, kapelusze i sama juz nie wiem co jeszcze.. .żeby  wyszperać te śliczne, miniaturowe pantofelki i torebki. 
Moja ciocia-podróżniczka ze wszystkich swoich wojaży przywoziła małe łyżeczki z widoczkami. Na pamiątkę. Inni przywożą słoniki, dzwoneczki itp. Ja miałam ogromną ochotę na takie pantofelki, ale otrzeźwiła mnie cena... z każdego miasta taka pamiątka... no, chyba nie zajechałabym daleko :(

Miłego przymierzania ;)))