(mogłabym powiedzieć, że wakacyjnej, ale nie będę kłamać, bo cały czas pracowałam, aż furczało)
wracam, żeby nie wyjść z wprawy w pisaniu i pokazywaniu
(ekshibicjonizm to przykry nałóg).
Dzisiaj wieszam w uszach zielone krasnoludki.
Kolczyki będą dyndały w uszach mojej pomarańczowowłosej siostry -
Aga! Nie czytaj tego! Nie patrz! Bo jak przyjedziesz, to ma być niespodzianka!
Fajnie wyglądają w uszach, próbowałam, ale nie udało mi się sfotografować. I trudno kolor oddać. Wiszące przy lustrze były w ciepłym świetle żarówki, a leżące w pochmurnej chwili bez słońca. W rzeczywistości są żywo, energetycznie zielone. Czapeczki siedzą im mocniej na główkach, a spod czapeczek wystają łebki, ciekawie chwytając światło. Jak tylko uda mi sie sfocić ładnie, pokażę je jeszcze raz.
Filcowane czapeczki to jedne z moich pierwszych zabaw z filcem (kolejna wciągająca i uzależniająca zabawa).
A ponieważ sezon na przetwory owocowe, to proponuję drewniane kwiatki z suszonych plasterków pomarańczy:
Próby autoportretu w kolczykach są skazane na niepowodzenie. Ale chciałam pokazać ich wielkość, i że fajnie dyndają. Naprawdę fajnie.
Na zakończenie, w środku wakacji, wakacyjne już wspomnienie pięknych chwil w krainie, która - jak widać - chętnie wita i młodych i starszych zakochanych.
Polecam ;)))