poniedziałek, 4 lutego 2013

Puk... puk... skrob... skrob...

Wstyd mi, ze tak się zapuściłam na blogu, zarosło, zakurzyło się i prawie stęchło... a ja przy ciągłym ruszaniu rękami (wrodzone ADHD w rękach) najrzadziej klepię w klawisze. A wypadałoby z pewną taką systematycznością zamieszczać wpisy, coby ewentualni odwiedzający nie zniechęcili się zupełnie.
Zmobilizował mnie w końcu życzliwy wpis Anstahe w poprzednim poście i na szybko zamieszczam kilka prawie już nieaktualnych aktualności:
już dwa tygodnie temu na pokazie w Tuluzie (zainteresowani krakowianie wiedzą ) robiłam maski karnawałowe, może jeszcze kogoś zainspirują i zdąży jeszcze w karnawale:

 Nowoczesna -  z przesłodką Audrey Hepburn
 Mój ulubiony kształt maski - maska-doktora (wzorowana na stroju lekarza, noszonym w czasie zarazy):
niedokończona, bo facetten-lack (to czarne na dziobie) musiał popękać i nie zdążyłam jej jeszcze dokończyć

 Romantyczna - z parą zakochanych w śnieżnej kurzawie (embossing pudrowy, reliefy konturówką, spękania typu facetten-lack)
 tu spękania facetten-lack na świeżo, popędzane suszarką:
 tu spękania facetten-lack po tygodniu, po dokładnym wyschnięciu:
 tu spękania facetten-lack po tygodniu, po dokładnym wyschnięciu:

 Dziecięca - motyw motyla  z serwetki, podrasowany perlen-penami, glass-penami, glitter-penami i samoprzylepnymi cyrkoniami: