poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Christus heri, hodie, semper


Trudno wrócić do codzienności. Przesiedziałam ten nieszczęsny weekend ze ściśniętym sercem,  nagle najlepszym przyjacielem okazał się telewizor, włączony non stop... Dzięki niemu byłam cały czas TAM, i w tym okaleczonym lesie, i na mszy św. na Wawelu, i z wszystkimi na Krakowskim Przedmieściu. Miałam wrażenie, że w powietrzu aż gęsto było od myśli, które  na skrzydłach modlitwy tłumnie wzbijały się w górę...

Nie mogłam zebrać się do zaplanowanej pracy, żałoba potrzebuje czasu...



Musiałam przetestować kamień... okazało się to błogosławieństwem. Ulubiony decoupage byłby nie do zniesienia w standardowym wydaniu.
Nie mogłam siedzieć w pracowni, przeniosłam się na stół do jadalni, gdzie towarzyszył mi ekran telewizora.

Wybaczcie niezamierzony patos, ale te zdjęcia, symbolicznie na tle tych wydarzeń, są takim moim małym udziałem we wspólnocie, wspólnym smutku i przeżywaniu.


Poruszający był, podobnie jak 5 lat temu, hołd oddany ofiarom przez krakowskich studentów. To zdjęcia z onetu: