piątek, 31 grudnia 2010

Noworocznie





W nadchodzącym Nowym Roku 2011
życzę Wam,
aby nie był gorszy od poprzedniego,
ale i nie był lepszy od następnego,
zdrowia i pieniędzy (resztę sobie kupicie),
a piernik świąteczny niech Wam przypomina,
żebyście nie spierniczyli sobie tego, co macie!




czwartek, 23 grudnia 2010

Świątecznie

W przedświątecznej krzątaninie (zanim całkowicie odetnie mnie od internetu) przemycam serdeczne życzenia świąteczne dla wszystkich odwiedzających mojego bloga:

Niech ten świąteczny, święty czas, gdy Ziemia łączy się z Niebem, by przyjąć Nowonarodzonego,
będzie dla Was błogosławiony, 
chwile przy Wigilijnym stole napełnią Was radością i pokojem,
rozpalą nadzieją i miłością,
a nadchodzący Nowy Rok darzy pełnią szczęścia, bogactwem inspiracji i twórczego entuzjazmu.

 


piątek, 17 grudnia 2010

Na świąteczny stół

Dziś pokażę Wam zestaw na świąteczny stół - imitacja marmuru na drewnie i szkle. A właściwie wariacja na temat marmuru - trochę ciepłych beżów, ecru i umbry, trochę pryskanych kropek białych i brązowych, podcieniowanych żyłek, także złotych ( a co! natura naturą, a świątecznie i złoto musi być!)


 

oraz dla lubiących głęboki, zielony kolor lasu anielska karteczka na święta:


środa, 15 grudnia 2010

Wyniki candy

Z wielką pompą i przy użyciu fanfar odtrąbiono zakończenie Pierwszego, Rocznicowego Candy u Migoshi!

Zainteresowanie przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Komentarzy (czyli chętnych) było ponad 160!!!
Bardzo mnie to ucieszyło, a jednocześnie zobligowało do starań, aby sprostać Waszym oczekiwaniom, pokazywać ciekawe rzeczy i wreszcie zacząć pisać mądrze. Z przyjemnością zaglądałam na Wasze blogi, niestety - z braku czasu - tylko pobieżnie, bez zostawiania komentarzy, ale za to obiecując sobie powrót w wolnej, świątecznej chwili. Juz sobie ostrzę pazurki na caaaały poświąteczny tydzień i oblizuję się ze smakiem na oczekiwana ucztę. Bo, zaprawdę powiadam Wam, cuda widziałam na Waszych blogach!

Ale - revenons à nos moutons - mówmy już o wynikach candy, bo zapewne na to czekacie.

Już rano, po moich urodzinach (dziękuję za pamięć i życzenia *) zaczęłam przygotowywać losy pod czujnym okiem św. Mikołaja...


Trwało to i trwało, bo ilość była ogromna, a ja niewprawiona - przecież to mój pierwszy raz...
Ale już po godzince całość była ukończona i zaakceptowana przez strażnika:


Spakowaliśmy się zatem i powędrowaliśmy do Maszyny Losującej...


 Ta, z początku nieśmiało, wyciągnęła pierwszy los...


 Należał do nati


 Potem, już z nieukrywaną przyjemnością, wyciągnięto kolejny los...




Należał do joli_zoli


i kolejne ruchy mieszająco-wyszukujące...

 

 paluszki zwinnie i szybko rozprostowują los (a przecież też robią to pierwszy raz)


  i mamy trzecią wylosowaną:


 jest nią kasiekw  



TADAAM!!!  I tak oto mamy trójkę wygranych:

 

Natomiast dodatkowa nagroda dla 100. posta  idzie do dzoana12

Wszystkim wygranym gratuluję, pozostałym dziękuję za udział  w zabawie i liczę, że wszyscy zagościcie u mnie na dłużej ;)))

Osoby wylosowane proszę o kontakt na maila (podanie swoich adresów, na które prześlę wygrane).

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Św. Łucja piecze piernik


Dzień św. Łucji to według wszelkich reguł sztuki - ostatni już termin  pieczenia piernika świątecznego.

Zakładam, że u wszystkich celebrujących tradycję gospodyń ciasto na piernik już od kilku tygodni leżakuje w chłodnym miejscu i czeka na gorącą chwilę, gdy zostanie włożone do rozgrzanego pieca...
I to jest właśnie ta chwila. Ostatnia już chwila. Albowiem po upieczeniu piernik musi jeszcze poleżeć, by zmięknąć dokładnie na czas... ten czas... wigilijny czas.

W zeszłym roku udało mi się nie spierniczyć sprawy, czym chwaliłam się  tutaj.


Piernik staropolski

Ciasto należy przygotować co najmniej na miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia (powinno leżakować w chłodzie 4 -6 tygodni), a piec 7 -10 dni przed świętami).

Ciasto:
•    1/2 l miodu
•    2 niepełne szklanki cukru
•    1 kostka (25 dag) smalcu (ew. margaryny)
•    1 kg i 1 szklanka mąki tortowej
•    3 jajka
•    1/2 szklanki mleka
•    3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
•    szczypta soli
Przyprawy:
•    po 2 płaskie łyżeczki cynamonu i imbiru
•    1/2 łyżeczki pieprzu i imbiru
•    1 czubata łyżka ciemnego kakao
•    wg uznania kolendrę, gałkę muszkatołową, kardamon
Bakalie:
•    1 szklanka posiekanych orzechów włoskich (lub mieszanych)
•    1/2 szklanki posiekanej skórki pomarańczowej
•    1/2 szklanki rodzynek


Miód, cukier i smalec podgrzewać w garnku do rozpuszczenia, ciągle mieszając, aż wszystkie składniki się połączą. Następnie masę ochłodzić. Dodać do niej mąkę, jajka, sól, sodę rozpuszczoną w zimnym mleku
i przyprawy.
Rodzynki umyć i odsączyć. Ciasto dobrze wyrobić, pod koniec wyrabiania dodać bakalie.
Uformować kulę, włożyć do kamionkowego, szklanego lub emaliowanego naczynia, przykryć szczelnie folią i owinąć podwójnie złożoną ściereczką.

Naczynie z ciastem odstawić do leżakowania w chłodne miejsce (ale nie do lodówki).

Blachę do pieczenia wysmarować tłuszczem i wysypać mąką. Ciasto wyłożyć warstwą grubości najwyżej 5 cm, ponieważ podczas pieczenia bardzo rośnie.
Piec 40 - 45 min. 2 180 - 200 0C.
Po upieczeniu i ostudzeniu placek owinąć w ściereczkę i odstawić na 7 – 10 dni, aż ciasto zmięknie.

Piernik przekroić na 2 lub 3 warstwy, przełożyć dobrymi powidłami, bądź konfiturą z róży lub masą  orzechową.
Polać polewą czekoladową.


niedziela, 12 grudnia 2010

Gaudete!

Trzecia niedziela Adwentu
(już trzecia! - ależ ten czas pędzi, każda niedziela sadzi susy, aż adwentowe świeczki przygasają!)
nosi nazwę Gaudete -  czyli ciesząca się? radosna? W każdym razie zaleca cieszyć się, radośnie oczekiwać Bożego Narodzenia. I słusznie. W tym codziennym pędzie, zakręceni w wirze pracy i obowiązków, raczej jesteśmy zmęczeni niż radośni. Trzeba wręcz przypominać o obowiązku radosnego oczekiwania.

Przy tej okazji z radością dziele się z Wami informacją o przesympatycznym kiermaszu, który odbył się w zeszłą niedzielę, tuż przed św. Mikołajem...
(biję się w piersi, że w swoim własnym pędzie i zawirowaniu dopiero teraz o tym wspominam)

A cieszę się tak bardzo, bo zaskoczyła mnie mile i ucieszyła niezmiernie ilość i jakość wystawionych prac.
Z dumą patrzyłam (po wyłożeniu tego całego" towaru") jak pięknie i obficie prezentowały się te wszystkie cuda, wykonane przez moje Panie, jak nazywam swoje "kursantki", gdyż - nie chwaląc się, albo i chwaląc nieskromnie - wszystkie u mnie pobierały nauki dekupażowe.

Na kiermaszu znalazły się dekupaże - szkatułki, kasetki i pudełka, herbaciarki i piórniki, serwetniki, listowniki i chusteczniki, a także inne przyborniki biurowe, wizytowniki, zegary, obrazy i obrazy ( także trójwymiarowe), nie zabrakło też ikon, dalej - świece, świeczniki i lampiony, butelki i wazony, talerze, tace i deseczki, kalendarze, lusterka, wieszaki i wieszaczki, doniczki,  wreszcie świąteczne ozdoby: dzwoneczki, zawieszki i banieczki (bombki choinkowe), oraz  biżuteria...
a także wyroby szydełkowe (serwetki, przestrzenne aniołki i gwiazdki), ceramiczne (choinki, lampiony, magnesy, zawieszki i koraliki), gipsowe świeczniki i aniołki, a także filcowa biżuteria (korale, kolczyki i broszki)

A wszystko pod czujnym okiem św. Mikołaja.

Zresztą sami popatrzcie:


A na więcej zapraszam do galerii
Naprawdę warto!
;)))

czwartek, 9 grudnia 2010

Raport z zasypanego miasta - ciąg dalszy

Władze podległych mi miasteczek i siół podjęły zgodnie  decyzje objęcia ochroną przed gwałtownymi atakami zimy wszystkich mieszkańców i ich domy. Nad wszystkimi gospodarstwami i osiedlami rozpięły szklane klosze chroniące przed zamieciami i zbyt wielkim, a groźnymi opadami śniegu. Wdzięczni mieszkańcy czują się teraz bezpieczni i "zaopiekowani". W ciepłych wnętrzach swoich domów mogą oddać się przygotowaniom do świąt, pieczeniem pierników, wędzeniem szynek, pisaniem kartek świątecznych, klejeniem łańcuchów na choinkę i błogiemu myśleniu o prezentach...









poniedziałek, 6 grudnia 2010

Św. Mikołaj grozi palcem

Dziś piękny dzień dla grzecznych, na pewno dostali wymarzone prezenty. Niegrzeczni zapewne dostali rózgi.
Niektórym zaś św. Mikołaj pogroził palcem!



A tylko naprawdę nielicznym  z nieba spłynął kropelką Aniołek...




Gdyby ktoś miał kogoś, komu chciałby pogrozić paluchem, to podaję przepis:

PALUCHY (finger cookies)

500 g mąki
250 g masła
220 g (szklanka) cukru
1 jajko + 1 żółtko
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
zapach waniliowy i migdałowy
migdały

 Zagnieść ciasto, schłodzić godzinkę w lodówce. 
Migdały można użyć ze skórką albo obrane. Aby obrać należy je zalać wrzątkiem, po kwadransie bez trudu powyskakują z łupek.
Z ciasta rolować cieniutkie paluszki (najcieńsze jak się da, bo bardzo rosną podczas pieczenia i przestają być podobne do palców), zrobić po trzy nacięcia w dwóch miejscach, na czubku dokleić pazurek z migdała (jak ktoś lubi brud za paznokciem, to migdał można podkleić dżemem).
Piec ok. 10 minut w 200 st. C.


 


wtorek, 30 listopada 2010

Raport z zasypanego miasta

Poniedziałek, 29 listopada

Zima opanowała cały kraj.  


Po ostatnich opadach śniegu krajobrazy są już białe. Nie ma najmniejszej wątpliwości, to już zima, która powoli, lecz stale utrwala się i nic nie wskazuje na to, by rychło nastąpiła odwilż. Wręcz przeciwnie, w najbliższym czasie nastąpi dalsze i to gwałtowne jej umocnienie się - twierdzi główny synoptyk kraju.



Sytuacja pogarsza się z każdą kolejną godziną. Paraliż dotknął niemal każdy element naszego codziennego życia. Spóźniały się autobusy, nie kursowały pociągi, na lotniskach odwoływane były kolejne loty. Strefa obfitych opadów śniegu od wczorajszego wieczora przemieszcza się z południa na północ naszego kraju.




Grube chmury opadowe przemieszczając się wgłąb kraju prowadzą intensywne opady śniegu, powodujące szybki przyrost pokrywy śnieżnej. Do nocy z poniedziałku na wtorek  najwięcej śniegu spadnie na południu, wschodzie i w centrum kraju - prognozuje dalej synoptyk.


Pokrywa śnieżna w ciągu niecałej doby wzrośnie o 20-30 centymetrów. W apogeum śnieżyc w ciągu każdej godziny mogą spadać 1-2 centymetry śniegu. Późnym popołudniem opady przeniosą się do dzielnic centralnych i północno-wschodnich - informuje z ukrywaną satysfakcją.


Zima w ciągu kilku dni opanuje prawie całą Europę, jedynie poza regionami południowymi. Wszędzie będzie trzymać mróz, a z chmur sypać śnieg, nawet tam, gdzie zima jest zjawiskiem bardzo rzadkim - straszy dalej.



 A w moich miasteczkach cisza i spokój. Burmistrzowie zadbali o odśnieżenie ulic (widoczny bruk w miasteczku), pilnują oświetlenia w nocy (działają latarnie), ustawili na ryneczkach świąteczne choinki. W domach mieszkańcy mają ciepło, w dzień dzieci biją się śnieżkami i lepią bałwana, wieczorem siedzą przy kominkach pijąc gorącą herbatę i nadsłuchując jak za oknem co chwila spadają z drzew czapy śniegu...


Jadę dalej, do kolejnych miasteczek. Pozbieram informacje, co tam u nich słychać i zdam sprawozdanie.
 
PS
Post wrzucony dopiero dziś rano, bo w nocy była awaria - zasypało mi internet ;)  więc tekst trzeba czytać, jak pisany wczoraj.

sobota, 27 listopada 2010

Pożegnanie jesieni

Ostateczne pożegnanie jesieni... spadł pierwszy śnieg...


Złota jesień odeszła na pola,
długą suknią zamiotła igliwie,
babie lato strzepnęła znad czoła
mgłą przykryła mój żal litościwie...

Złote dary jesieni w słoikach
drzemią słodko mieszając się z miodem,
pigwa wtula się mocno w cynamon
on ją grzeje i chroni przed chłodem

a ja lampę zapalam na oknie
i mrok trzymam na odległość ramion,
błogosławię blask ognia stokrotnie
i chcę z pigwą się wtulić w cynamon...

(sł. Agnieszka S.)


ostatnia jesienna banieczka... drewniana kopystka zapowiada kuchenne przygody - może ma na myśli  pierniczki na choinkę?
kto wie?

wtorek, 23 listopada 2010

Ostatni jesienny liść

Wazon - imitacja drzewa (?) w wiśniowym kolorze, wykonany z jakiegoś dziwnego tworzywa (popularny wyrób chińskiego pochodzenia) - potrzebował zmiany image'u.
I otrzymał.


Otrzymał też nowe, indiańskie  imię:  "Ostatni jesienny liść". 
Od jutra zmiana pogody. 
ZIMA.

brrr...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Cecyliada

I znowu skrzydlate harfy niosą muzykę niebiańskich sfer - wszak dziś św. Cecylii, patronki muzyki kościelnej.
Moje ulubione skrzydlate ikony cecylio-anielskie pokazałam Wam dokładnie rok temu tutaj. I dziś możecie tam zajrzeć lub zaglądnąć (po krakowsku) i obejrzeć (lub oglądnąć)  ;-)))

Wrażliwsi lub "bardziej bojący się"  niech uważają, by nie przestraszyć się śpiącej tam Cecylii, której ciało po kilkuset latach od śmierci znaleziono w stanie nienaruszonym (legenda do wglądu tamże)

A dziś dalszy ciąg Cecyliady - tym razem szkatułka z piękną damą, nazwaną na potrzeby chwili Piękną Cecylią, czarno-złota, z mieniącymi się złotą miką wypukłymi reliefami, które trudno mi było dobrze sfotografować. Kilka prób pokazuję, przy odrobinie dobrej woli może uda się te wypukłości dostrzec.





Do kompletu do tej dość dużej szkatułki (20cm x 20cm x 15cm) OLBRZYMIA (średnica 20 cm) bombka (vel bańka), otwierana, mieści w środku na pewno kilogram mieszanki wedlowskiej lub rafaello. Zdjęcie dolnej połówki osobno, bo do sesji zdjęciowej nie zdążyły wyschnąć doklejane nóżki. No a po sesji było już i po oświetleniu ;)