czwartek, 4 marca 2010

Ile ciszy w białej róży...

Będąc młodą lekarką... tfu... panienką zachwycałam się przecudnej urody obrazem Władysława Czachórskiego "Dama w liliowej sukni".
Wyblakły z patrzenia, i wytarty z modlitewnego głaskania, i naddarty od westchnień zachwytu, a i pożółkły od upływającego czasu wycinek z gazety już dawno rozpłynął się w niebycie wielu przeprowadzek i przepływającego życia.
Ale w jakimś niedorosłym, dziewczyńskim zakątku mojego serca pozostał na zawsze.
I za te piękne chwile, gdy wpatrywałam się w niego nie mogąc się zdecydować, czy chcę być tak piękna , jak dama na obrazku, czy malować tak pięknie, jak ów malarz, za te wszystkie chwile jestem wdzięczna Czachórskiemu.
Dorosłam, nauczono mnie, co to "sztuka", ale czy jestem przez to szczęśliwsza? Częściej się zachwycam? Już nie doznaję takich oczarowań...
Świadomość to kamień - coś w tym jest...



Mojej Pięknej z obrazu dedykuję wiersz Tuwima:

Przypatrując się jej kształtom,

Barwie, płatkom, pączkom, listkom,

Nawet cierniom – myślę: gwałtu!

Jakież to prześliczne wszystko!

Jakież to bez skazy wszystko!

Jaka w niej perfekcja sroga,

Różo, różo, formalistko!

Różo, różo, bój się Boga!

A Wam dedykuję różany wisiorek na kształtną pierś:

 

(decoupage na mozaice żywicznej, crackle (krak) dwuskładnikowy)

środa, 3 marca 2010

Hop do szafy!

Dla dziewczynki dużej i małej...