Moje krakanie dotyczy kraka (spękań) w decoupage.
Konkretnie kraka jednoskładnikowego.
Tego kraka, którego nigdy nie stososowałam (z wyjątkiem pokazów i na potrzeby prowadzonego kursu) uważając, że wygląda paskudnie, jak złuszczona farba na płocie, sprawia kłopoty przy nakładaniu, nieadekwatne do efektu, i w ogóle kudy mu do pięknych, delikatnych spękań jak na starej porcelanie, czyli kraków dwuskładnikowych.
Ale znienacka...
(Stirlitz zaatakował znienacka. Znienacko bronił się ze wszystkich sił)
namówiona przez osobę owładniętą obłąkańczą miłością do tego kraka spróbowałam i...
Wsiąkłam!
Rzeczywiście - TEN krak (podpowiem, że ma trąbę) kładzie się pięknie, nie stwarza żadnych problemów, kocha każdą farbę, jest cichy i pokorny, posłuszny pociągnięciom pędzla, wygląda jak należy, po prostu miodzio!!!
Rozpędziłam się tak, że skrakałam jedną deseczkę,drugą deseczkę, ramkę, chustecznik, jeden talerzyk, drugi talerzyk, paterę, jeden zegar, drugi zegar, trzeci zegar, jeden swiecznik, drugi świecznik, jeden dzwoneczek, drugi dzwoneczek, trzeci.. (razem sześć dzwoneczków) i... więcej grzechów nie pamiętam... nawet nie zdążyłam tego wszystkiego sfotografować.
Odbiłam sobie wszystkie lata niestosowania jednoskładnikowca.
I dobrze!
Przeszłam to, jak chorobę, napadło, sponiewierało i odpuściło...
Ufff...
sobota, 28 listopada 2009
środa, 25 listopada 2009
wtorek, 24 listopada 2009
Limonkowe kolczyki
Z każdego wypadu na targi kamieni i biżuterii wracam do domu z pustym portfelem i pełną torbą. Ale gdy minie szał zakupów i ślinotok na widok tych wszystkich błyskotek, które - jak sroka - muszę mieć NATYCHMIAST i JUŻ W TEJ CHWILI coś z nich zrobić!!! myśli i pomysły rozpierzchają się, chwila na dłubaninę odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość i kamyki, druciki, szkiełka czekają, czekają, czekają...
Ale w tym wypadku poszło mi szybko, ostra zieleń szklanych kostek wymagała błyskawicznego powieszenia ich w uszach mojej rudej jak marchewka siostry...
Lubię, gdy je nosi latem, ich widok gasi pragnienie...
są jak kostki lodu,
z musującymi bąbelkami...
pachnące limonką i miętą...
poniedziałek, 23 listopada 2009
niedziela, 22 listopada 2009
Cecylia
Dziś św. Cecylii, patronki muzyki sakralnej...
Nie mam wprawdzie żadnej swojej pracy z podobizną świętej grającej czy śpiewającej, ale może coś "w pobliżu"?
Popelniłam kilka dekupażowych ikon (nazewnictwo raczej swobodne, bo wiadomo, że decoupage nie ma nic wspólnego z prawdziwym pisaniem ikon), więc pokażę jedną anielską, muzycznie skrzydlatą z nutami.
A tu na różnych etapach tworzenia, już po przyklejeniu preparowanych, suszonych roślin, przed i po złoceniach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)