środa, 22 czerwca 2011

Wakacje z sutaszem

  /błękitnooki/
 
Zakochałam się w czwartek niechcący –
nie zdążyłam zawołać pomocy.
Gdyby zdążyć, to ktoś
może podałby coś
i dopomógł dziewczynie tonącej.
Zakochałam się nienaumyślnie –
pomyślałam, że może czar pryśnie.
Ale czar nic a nic –
raczej wzrósł, niźli prysł –
i rozkwita codziennie pomyślniej...
 /kabaret Starszych Panów, śpiewa Barbara Kraftówna/

A przedmiotem tej mojej nagłego i niespodziewanego afektu jest... sutasz. Zobaczyłam go na wiosnę i wsiąkłam. Naoglądałam się cudów na blogach sutażystek i na wakacje pojechałam z pudełkiem pełnym koralików i tasiemek. Pierwsze dwa wieczory poświęciłam na rozpracowywanie techniki i rozplątywanie nitek. Na trzeci dzień zawiesiłam swój zielonooki wisior na piersi i dumnie obnosiłam go po weneckich uliczkach, a nawet bezczelnie popłynęłam w nim na Murano! A co! Wszyscy w szklanych millefiori,a ja w sutaszu ;)  Następny, błękitnooki, pięknie harmonizował z toskańskim niebem. Kolejny, niedokończony jeszcze, żarzy się ostrym pomarańczem i seledynem...


/zielonooki/

Coś czuję, że lato będzie pod znakiem sutaszu...