(bądź św. Mikołaj, Dziadek Mróz czy Gwiazdor).
Tym bardziej, że niektóre choinki po uszczęśliwieniu nas w święta, muszą emigrować w swoje choinkowe zaświaty.
Na przykład moja "prawdziwa choinka" stojąca w salonie, śliczna w kształcie, o zgrabnych gałązkach, zlekceważyła fakt, że święta są jej przeznaczeniem i popełniła samobójstwo, zastosowawszy strajk głodowy! Nie chciała pić wody (której miała pod dostatkiem i którą wszystkie choinki z poprzednich lat piły łapczywie z tego pojemnika). W związku z czym wygląda jak choinka baby jagi i żeby mnie tak nie kojarzyć, czym prędzej muszę ją wynieść z domu.
A druga, niby "pseudo-choinka", bo posiadająca tylko dwa wymiary (wysokość, szerokość i ewentualnie dodatkowy: płaskość), złożona z dwóch gałęzi, stoi dumnie, wygląda jak prawdziwa i chłepce wodę łapczywie. I pewnie wytrzyma do Matki Boskiej Gromnicznej.
I jak tu z nimi się dogadać?
Ale do rzeczy...
Prezent, który chcę pokazać nie należy (już) do mnie, ale ponieważ pomagałam Aniołkowi zanieść go pod choinkę... więc mogę go pokazać... ;)
Należy on już do pewnej sympatycznej osóbki, której czarne oczy zauroczyły mojego Pierworodnego. Do tego stopnia go zauroczyły, że razem sprawili sobie miniaturkę, która również ma czarne oczy i za kilkanaście lat połamie wiele męskich serc. Ale o niej przy następnej okazji...
Do rzeczy... bo te dygresje mnie dziś zamęczą...
otóż ta urocza skrzyneczka to efekt genialnej myśli jakiegoś rzemieślnika
(bądź cierpliwości jego żony, która marudziła mu nad uchem dopóty, dopóki nie uznał, że jej pomysł, aby jej w końcu zrobił porządne pudełko na przybory do szycia, jest świetny i można nawet na nim zarobić),
zaprojektowana tak, żeby w końcu przestały się mieszać wszystkie nici, gubić igły, plątać agrafki!
Ma trzy poziomy, najniższy bez przegródek, aby zmieścić duże nożyce, szydełka, druty, oraz dwa poziomy z przegródkami.
Mam nadzieję, że będzie tak praktyczny, na jaki wygląda.
Wnętrze jest wyłożone przyjemną w dotyku, fakturową tapetą winylową udatnie imitującą naturalny korek. Wieko z widoczkiem polakierowane jest lakierem TouchMe, który to lakier nazwę ma bardzo adekwatną do swoich właściwości. Mianowicie ma się ochotę bez przerwy go dotykać, dotykać i głaskać. W dotyku jest jak.. jak... jak... nie wiem, jak to powiedzieć... jak zamsz? welur? aksamit?
Gdyby ktoś pytał o motyw, to jest to trójwarstwowa serwetka obiadowa, w całości...
...
Piękna niciarkę ( bo to niciarka ?) zrobiłaś. To nożyczki mnie powaliły :D
OdpowiedzUsuńA motyw z serwetki b.ładny;taki malarski i nostalgiczny :-)
Tu czarnulka, tam czarnulka,
OdpowiedzUsuńduża oraz miniaturka.
Duże oczy, małe oczy,
kogo jeszcze zauroczy?
Ta niciarka nitkę snuje
szczęścia, niech się nić nie pruje.
Serdecznie,
Ola - Bobe Majse
Ola! Ola! Ola! Ole!
OdpowiedzUsuńAleż prześlicznie poskładałaś literki w przesłodki wierszyk;)))
Aż mi się serce rozpuściło we wzruszoną kałużę...
dziękuję *)