Proponuję zdekupażowaną bransoletkę, która jest pomostem między zimą (czerwone jagody ostrokrzewu) i wiosną (kwiaty wiśni?)
Kropelki PerlenPena dopełniają całość. W środku lekki połysk złotego werniksu na rozbielonym różu angielskim, całość lakierowana lakierem matowym.
W przygotowaniu kolczyki i wisiorek do kompletu.
A ponieważ w komentarzu do poprzedniego posta dostałam wyzwanie "po powojach - maki"... więc spieszę wykonać:
Na zimowym, świątecznym obrusie, ale już zapowiedź gorących i pachnących dni.
Deseczka pod kalendarz
(kalendarz stary, z 2009 roku, od roku "robi za modela", dla przyzwoitości zakryłam mu rok)
trójwarstwowa serwetka obiadowa, położona w całości metodą "na żelazko".
Oj wiosna całą gębą :)
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuńNo to możemy już zaśpiewać całą piosenkę o Lajkoniku, chociaż dzisiaj to chyba żaden Lajkonik nie wystawi nosa spod pierzyny. Śliczne maki! Musze podszkolić się w metodzie "na żelazko", bo mam piękne serwetki, które aż się proszą o taki sposób użycia. Na początek poćwiczę jednak na takich typowo obiadowych i zwykłej desce.
Pozdrawiam :))
po co mamy Photoshop? 2009 --> 2010
OdpowiedzUsuńwiosna, ale faktycznie - najlepiej przeczekać pod pierzynką, aż przyjdzie na 100%
OdpowiedzUsuń;)
Thomas - nie chciałam "oszukiwać" Photoshopem, bo jak tu poprawię, tam poprawię, to jak mi uwierzycie, że za każdym razem czegoś nie poprawiam?
;)
Sobacz swoje zdjece na moj Blog...
OdpowiedzUsuńThomas - doskonałe!
OdpowiedzUsuńNawet na herbacianym polu nie ma "szwów"
;)))