wtorek, 26 stycznia 2010
Błękitek
Z okien mojego mieszkania widzę tzw. "Błękitek", czyli wieżowiec, jeden z nielicznych w okolicy,
nazwany tak zapewne dlatego, że w jego całkowicie przeszklonej powierzchni odbija się (litościwie) niebo.
Ale niby co ma się odbijać, jak w okolicy nic mu nie sięga powyżej kolan?
Najbliższy - szkieletor, przy sąsiednim rondzie, na szczęście jest zbyt daleko, by się odbijać w szybach błękitka.
(I bardzo dobrze, bo przynajmniej nie straszy podwójnie, wystarczy, że od lat odbija się czkawką mieszkańcom naszego królewskiego grodu.)
No cóż, niewiele powstało budowli od czasów Wawelu, którymi można byłoby ucieszyć oko. A i tej budowli zagrażają koszmarki w rodzaju Zeshratonu (przepraszam, klawisze mi się niechcący omskły - Sheratonu), który przycupnął niebezpiecznie blisko wawelskiego wzgórza...
(właściwie tak blisko wody... że jakby się dobrze zaprzeć... to może by się go zepchnęło do wody?...)
ech, marzenia...
Ale nie miałam o architekturze, tylko o błękitku...
a właściwie nawet nie o błękitku-budynku, bo zaczęło się w ogóle od błękitka u Lacrimy
(która była uprzejma pokazać słodko-kosmate cudo w kolorze blue i zdradziecko przeznaczyć go dla chłopca!...)
ten właśnie błękitek spowodował ciąg skojarzeń, przez błękitka za oknem, kolor blue w duszy, tożsamy z zimowym brakiem słońca, po remanenty pracowniane, w trakcie których błękity wyłażą z kątów, aż po mojego błękitka, który czeka w pogotowiu, gdyby z powodu depresji miały popłynąć łzy...
Mowa o chusteczniku...
Chustecznik ów, przepasany atłasową wstążeczką, złoty dołem, skrakowany górą, wzór kwiatowy ma wypukły - co usiłowałam pokazać na zdjęciach
(przy odrobinie cierpliwości przy oglądaniu slajdów można się tego dopatrzeć)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taki krakowski wyszedł Ci ten Twój dzisiejszy post :) I nie tylko Błękitek, szkieletor i Sheraton, ale też chustecznik zdaje się nucić: "Hej na Krakowskim Rynku maki i powoje, maki i powoje..." Piękne powoje już są, to co, teraz może maki?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z drugiego końca miasta :))
Troszkę pomarudziłam blue-owo ;)
OdpowiedzUsuńale może faktycznie coś cieplejszego w kolorze? maki... mam maki ;)
będą maki...
;)))
Ja też jestem strzelec,a wszystko pokazane z decu podoba mi się niezmiernie !!!A blog pisany jest tak lekkkkooo,powinna Pani pisać książki! POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńNa niebieskim chusteczniku
OdpowiedzUsuńmałych kwiatków jest bez liku:
niezabudki patrzą oczkiem,
powój pnie się boczkiem, boczkiem,
kiść glicynii zwisa głową
nad wstążeczką atłasową.
A chusteczki szepczą w środku:
"Chyba nie chcesz płakać, kotku...?"
Anonimowy ->
OdpowiedzUsuńStrzelec - wiadomo: postrzelony, nagada, co mu ślina na język przyniesie ;))) to i ja dostałam jakiegoś obłędnego słowotoku (chyba od tego niebieskiego koloru), aż dziw, że klawiatura wytrzymała. A z decu - oj, będzie się działo!!! już teraz zapraszam... komplement y mnie zawstydziły... zwłaszcza, jak skojarzyłam sobie, że grafoman pisze lekko, szybko i dużo ;)))
Agnieszko - wierszokletko _>
całusy, całusy, całusy... chyba Cię poproszę o ozdabianie mojego bloga wierszami, i to na pierwszej stronie, a nie w komentarzach
;)))