Przychodzi czas, kiedy mam już pewność, że nie wróci zima, że wiosna zostanie na stałe, a potem nadejdzie lato.
Tę pewność daje mi rozbuchana zieleń na żywopłotach, obłędnie kwitnące migdałowce, których kwiatki rozpychają się wręcz na gałązkach, stada fiołków pasące się na klombach.
Rozpoczęłam więc kwietną przygodę...
Na początek moje ulubione niezapominajki, patrzące "żabim oczkiem"
(
w dzieciństwie bardzo mnie to nurtowało, dlaczego "żabim"?!)
wilgotne, wypukłe, z kropelkami rosy...
............................................................................................................................................................
W ten piękny, wiosenny, lekko słoneczny dzień, odeszła uwielbiana przeze mnie, cudownie dowcipna, zawsze elegancka i z wielką klasą, prawdziwa dama -
gdyby nie to, że nigdy Jej nie poznałam osobiście, powiedziałabym - moja serdeczna przyjaciółka,
z którą (nie szkodzi, że przy pomocy książek, felietonów czy skeczy) prześmiałam całe swoje życie - Stefania Grodzieńska.
Dołączyła do swojego męża, Jerzego Jurandota, który równie często przyprawiał mnie o ból brzucha ze śmiechu.
Jeśli policzone im będą wszystkie dobre, radosne chwile i myśli, które wzbudzili w innych, to za same tylko moje na pewno siedzą już w niebie.
I zaśmiewają się do rozpuku.
Dziękuję, Pani Stefanio, że Pani była...
nie zapomnę...