(w dużym worku, bo jestem dużą dziewczynką...
...nie,
w dużym worku, bo jestem grzeczną dziewczynką)
znalazłam książeczkę zakonnika z klasztoru oo. Bonifratrów, ojca Grande, z przepisami na zdrowe życie.
Wśród błogosławionych rad znalazłam masę bardzo sensownie i apetycznie brzmiących przepisów.
Jeden z nich natychmiast, przy świętej niedzieli, wprowadziłam w życie.
Ekumenicznie...
Jeśli nie jesteśmy zbytnio głodni, zacznijmy od Mojżesza...
otóż ten mądry ojciec narodu przykazał swoim posłusznym rodakom, aby wszystko, co rośnie w ziemi, było przed ugotowaniem dokładnie wyszorowane i wymyte...
(po krakowsku umyte, tak jak uprane i uprasowane)
...a następnie cieniutko, cieniutko obrane...
(my wiemy dlaczego, uwaga na mikroelementy pod skórką! ostrożnie, nie pokaleczyć nożem!).
I tak porządne Żydówki robiły całe wieki. Potem gotowały te ziemniaki w koszernych garnkach, zapełniając je tylko do połowy (bo reszta garnka przeznaczona jest na parę), wrzucały na wierzch pokrojone w ćwiartki cebule (ile głów w domu, tyle główek cebuli), szczyptę kminku, łyżkę masła, 2 szklanki mleka, trochę gorącej wody. Gotowały do miękkości, dopiero pod koniec soliły.
I w tym miejscu my zazwyczaj odcedzamy ziemniaki, wylewając wodę z gotowania do zlewu, a one odlewały płyn spod ziemniaków do glinianego garnka i dolewały 2/3 zimnego mleka, dodawały posiekany szczypiorek, rzeżuchę itp. I podawały zamiast kompotu.
A ziemniaczki szły na stół, posypane szczypiorkiem, pachnące już podczas gotowania...
Już podczas gotowania pachniało jak przed wigilią przy karpiu po żydowsku. Ziemniaczki były wyśmienite, a ten "kompocik" - rewelacja!!!
Jak lubicie ziemniaki (kartofle, pyry czy grule) z kwaśnym mlekiem czy kefirem, to będzie Wam smakowało!
Nie zdążyłam zrobić zdjęć (tylko jeden ziemniaczek niepotłuczony został), bo zjedliśmy i wypiliśmy wszystko i natychmiast, ale jak ktoś mi nie wierzy na słowo, niech sam sobie zrobi i się przekona.
Smacznego!
Dziękuję za odwiedziny mojego bloga i za komentarze dodające skrzydeł :-) A ten przepis na ziemniaki pobudził moje kubki smakowe na dwa dni... Niestety mój mąż nie lubi mleka, muszę więc poczekać aż dzieciaki polubią zieleninę :-)
OdpowiedzUsuń