Otóż popełniłam jajo strusie, wykorzystując piękne i nowe wzory papieru ryżowego "damy". Zauroczyła mnie zwłaszcza ta brunetka z podpiętymi z tyłu lokami, do złudzenia przypominająca wielką i niespełnioną miłość Grottgera - Wandę Monne.
Słodkie kwiaty z mojego ulubionego "girlandowego" papieru ryżowego, idealnie kryjąca złota metaliczna farba akrylowa na dolną połówkę i reliefy z konturówki złotej drżącą ręką kładzione... wszystko pokryte błyszczącym lakierem.
Ponieważ natychmiast po dokończeniu pracy jajo jako prezent powędrowało w godne ręce pewnego zacnego Józefa-solenizanta, nie zdążyłam ani się nim nacieszyć, ani porządnie sobie sfotografować.
Dlatego przepraszam za dziwaczną deformację - usiłowałam jednoczenie uchwycić wzór na czubku i bok, więc nie widać proporcji, że damy są na środku, a dolna złota połowa równoważy biel górnej. Ale musicie mi wierzyć na słowo...
Rozsmakowałam się w strusich jajach, w kolejce czekają następne...
Szczęściarz z tego Józefa.
OdpowiedzUsuńJajco cudne!
Noooo Kochana ale jajo:)
OdpowiedzUsuńNie znałam historii wielkiej miłości artysty z lwowianką Wandą Monne, poszperałam w zródłach i..., aż mnie dreszczem przeszła historia nieszcześliwej miłości kochanków))):
OdpowiedzUsuńCiekawe historie zapisuje pani na tych swoich jajach "farberge z damami". Bożena
Grottger był kiedyś moim guru rysowniczym, stąd znajomość szczegółów jego (krótkiego) życia...
OdpowiedzUsuńA najbardziej było mi żal, że "kochankami" w znaczeniu współczesnym zapewne nie byli, panna była z porządnego domu. Ale może dlatego tak idealizował jej urodę?
Widziałam jajo w całej okazałości- jest niesamowite !
OdpowiedzUsuńPięknie dobrane motywy i kolory. Oczywiście dbałość o każdy detal - jak to u Migoshiii :-)
Jajo z niespełnioną platoniczną miłością Grottgera w tle.
Wooow, śliczne Faberge! Ja pracuje nad gęsimi faberge, ale zobaczymy co z tego wyjdzie...
OdpowiedzUsuń