A wszystko to przez maki, na które zapatrzyłam się w Toskanii. Do tej pory widziałam je na obrazkach, zdjęciach w kalendarzach i lekko traktowałam, jako podkolorowywanie i tak ładnego toskańskiego pejzażu, ot, folklor... Koloryzują, przesadzają...
Nigdy dotąd nie byłam tam w maju...
A tu znienacka... gwałtownie... gorącą czerwienią napadły na mnie całe ich stada!!! Dobrze, że oddzielała mnie od nich szyba samochodu, bo chyba poparzyłyby mnie swoją rozpaloną czerwienią!
Etam, czerwienią... ogniem!
Jakby chciały się zemścić za to lekceważenie!
Wydawały mi się bardziej drapieżne, mocniejsze, jakieś takie bardzie mięsiste niż nasze.
Nasze, o delikatnych, nadwrażliwych płatkach, które strącał byle wietrzyk, byle zagięcie zostawiało sine pręgi, drżące nieśmiało wydawały mi się takie... takie... uduchowione i nierzeczywiste przy tych krwiożerczych bestiach!
Niestety, kilometry autostrad nie pozwalały się zbliżyć i przyjrzeć dokładnie. Gdy wreszcie mi się to udało nie mogłam uwierzyć, że z bliska są takie bliźniacze, właściwie mało różniące się od naszych.
Nie wiem na czym to polega. Czy to południowe słońce, rozpalając ich czerwień, sprawia, że wydają się grubsze, mocniejsze, czerwieńsze?
Maki- "zwykłe" polne maki które rosną na łąkach i w zbożu-gdy jest ich dużo i kołyszą się muskane wiatrem są kolejnym widokiem z cyklu: mogę patrzeć bez końca :-)
OdpowiedzUsuńA bez końca mogę patrzeć na: bawiące się własne (sic!) dzieci: na morze; na panoramę gór.
Segregator z ulubionym makowym motywem :D
u mnie również makowo - zapraszam do siebie :) kobierce maków, które uchwyciłaś rzeczywiście porażają czerwienią... piękne widoki. a maki na segregatorze bardzo ładnie wyglądają na tle w kolorze zachodzącego słońca.
OdpowiedzUsuńPrzesliczne te maczki na segregatorze i na zdjęciach:)
OdpowiedzUsuńW Polsce też są takie maki, a i pejzaże wcale nie mniej piękne :-)
OdpowiedzUsuńSpotkanie z włoskimi makami to jest rzeczywiście piękne przeżycie, szczególnie pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńTen wpis przypomniał mi moje zdjęcie, a właściwie slajd z dawnych lat - na campingu w Pompejach. Aż muszę go poszukać..
Pozdrawiam:)
W maju zachwycają w Italii maki, kwitną szybciej niz w Polsce.Podzielam zachwyt i zadziwienie.Też wydawały mi się inne tu w Italii.Słońce- sprawca ich odmienności, a włąściwie widzenia ich koloru czewieni. Nad polami unosi się szkarłatny pył. Makowe pejzaże to różne odcienie czerwieni- cynobru, szkarłatu, karminu czy karmazynu.Makowe pola mienią się tymi odcieniami czerwieni, które widzimy w zależności od światła, którym operuje słońce..
OdpowiedzUsuńTe maki z pani zdjęc, rzeczywiście ogniste, a te na segregatorze gorące wprost rozpalone słońcem. Pozdrawiam. bozena
cyryllo: na szczęście jest sporo rzeczy, na które można patrzeć i patrzeć, bez końca... ;)))
OdpowiedzUsuńAiwenore -dziękuję za zaproszenie, wpadłam z przyjemnością i jeszcze nie raz powrócę, aby "poszperać" ;)))
Lacrima - dziękuję i pozdrawiam ;)))
klikaf - oj, tak, co prawda, to prawda - mamy przepiękne pejzaże ;)))
pkela - fajnie się tak ponapędzać - ja też zaraz pooglądam zdjęcia z Pompejów ;)))
BB- Italia - piękny i poetycki opis, tak właśnie było! to jednak słońce to sprawia... ;)))
pozdrawiam serdecznie i gorrrąco, choć u mnie właśnie leje za oknem...