Zupełnie przypadkowo - ale tyle miłych rzeczy zdarza się nam przez przypadek - przyszło mi zająć się wyrabianiem masy perłowej na sposób... na sposób... no właśnie - na jaki sposób?!
Powiedzieć, że to wytwarzanie sztucznej macicy perłowej - to nie wszystko! wszak jest cały przemysł zajmujący się taką produkcją. Że to wytwarzanie w warunkach domowych? No, właściwie - tak, ale...
Ale nie hoduję małży, odpada problem karmienia, zmieniania wody... Chociaż nie, to akurat aktualne - trzeba dbać o czystą wodę, czyste narzędzia. Jakie narzędzia? Ano właśnie, zbliżamy się do rozwiązania...
z narzędzi najlepsze są szpachelki malarskie...
A oto jak wyhodować sobie perłową bransoletkę:
Kurs hodowli pereł
Potrzebujemy:
- surówki, które ozdobimy (bransoletki, szkatułki, itp.)
- farby perłowe, albo
- farby akrylowe i medium perłowe
- a najlepiej masę strukturalną perłową w pastelowych odcieniach (najlepiej sprawdza się Modellier Creme firmy Viva w kolorze perłowym i szampańskim ("perlmutt" i "perlmutt champagner")
- szpachelka malarska
- folia (może być taka sztywna tzw. ofertówka)
Najładniejsze i najbardziej naturalne efekty wyszły mi z tych dwóch podanych wyżej odcieni masy strukturalnej. Ale jest kilkanaście innych odcieni, pięknych, pastelowych w kolorze i perłowych w połysku.
Możemy również zastosować farby perłowe, zawierające w swoim składzie pigmenty perłowe, powodujące załamanie światła i w efekcie iskrzący połysk, albo gotowe perłowe perlen-peny, lub wreszcie zwykłe farby akrylowe z dodatkiem medium perłowego, które sprawia, że zaczynają opalizować.
Na folii przyklejamy sobie taśmę malarską tworząc ograniczoną powierzchnię. Dosyć grubą (1 - 2 mm) warstwą nakładamy masę delikatnie mieszając ewentualne kolory, i staramy się rozsmarować naśladując naturalną powierzchnię macicy perłowej.
Jeśli przypatrzymy się wnętrzu muszli odkryjemy, że mieni się tęczowymi kolorami. Metodą prób i błędów możemy mieszać (najlepiej niedokładnie, żeby nie zrobić burej ciapy) wiele odcieni i nakładać je bezpośrednio na folię.
Możemy spiralnymi ruchami wyciskać z tubki (lub sztyftu, jak perlen-peny) najpierw jeden kolor, a potem na niego drugi, pozwalając aby się delikatnie wymieszały.
Zostawiamy do wyschnięcia. Po wyschnięciu możemy delikatnie odkleić całość od folii, pozostanie nam elastyczna "kartka" masy perłowej, którą swobodnie możemy ciąć nożyczkami. Jeśli nie zadowala nas gładkość powierzchni lub połysk (to problematyczne w przypadku farb z medium), to możemy odwrócić na drugą stronę - będzie ona gładka od przylegającej folii, a zachowa perłowy połysk.
Na przygotowaną powierzchnię, pomalowaną najlepiej na ciepły, złoty kolor, który podbije ciepły odcień perły, nadając jej głębi, przyklejamy na zwykły klej do decoupagu (lub mocniejszy, np magic) wycięte kawałki masy perłowej.
Jako podkład można też użyć metaliczne odmiany tegoż Modellier Cremu, i na równomiernie posmarowaną wilgotną powierzchnię (ach, jak cudnie przy wygładzaniu sprawdzają się własne palce!) bez kleju przykładać perłowe kawałki . Ale trzeba się spieszyć, lub robić fragmentami, żeby zdążyć, póki złota masa jest mokra.
Albo spokojnie pomalować złotą farbą, poczekać, aż wyschnie i przykleić klejem.
Na zdjęciu na drewnianym pudełku i obok na folii widać też motyw kwiatowy i ornamentowy z masy perłowej. Ale o tym "myku" napiszę w następnym poście.
Pozdrawiam perliście,
Wasza Margarita
pomysł rewelacyjny!!!
OdpowiedzUsuńA co to jest folia ofertówka???
Oj, nie dla mnie ta nauka Magoshia!Pogubiłam się już na początku szkolenia! Perły i perłową bizuterię noszę chętnie. Nawet przetrwały i zachowały urodę bransoletki- obręcze z koła wypełniane masą perłową- z okresu mojej młodości.Miło mi, że mnie odwiedziłaś. Pozdrawiam. Bożena
OdpowiedzUsuńJaga -
OdpowiedzUsuń"ofertówka" to potoczna nazwa takiej sztywnej, przezroczystej "koszulki" (znowu potoczna nazwa) na dokument, do kupienia w sklepach z artykułami biurowymi. "Koszulki" są miękkie, mają brzeg z dziurkami do wpięcia do segregatorów, a "ofertówki" są sztywne, rozchyla się je, aby wsunąć dokument.
A w ogóle literatura przedmiotu poleca "folię octanową" i to dopiero jest zagwozdka, bo nie mogłam się dowiedzieć cóż to za folia.
Przypuszczam (bo sprawdziła się w użyciu), że może to być taka do pakowania, w dużych rolkach (mają takie w sklepach do zawijania, pakowania).
Trzeba popróbować, z jednej folii schodzi lepiej, z innej gorzej. Dużo zależy też o masy: farba schodzi gorzej, masa-krem schodzi super.
Bożeno -
to jednak ja musiałam niejasno napisać, sprawdzianem jest, czy ktoś, kto pierwszy raz się z tym spotyka, jeśli nie, to znaczy, że źle wytłumaczone
- dobry nauczyciel potrafi nauczyć nawet tego, na czym się nie zna -
;)))
spróbuję w kolejnej części o masie perłowej porobić lepsze ujęcia każdego etapu i jaśniej wyłożyć, tylko - proszę - nie zrażaj się :)
Świetnie wyszły te zdobienia. Nigdy w życiu bym nie wpadła na sposób ich wykonania. Całe życie człowiek się uczy.
OdpowiedzUsuńSUPER!!! Gdybanie się przydało,życie uczy samo!Też będę eksperymentować,do zobaczenia w sobote! NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ.Strzelec z Krakowa.pozdrawiam ,myślę ze chlebuś smakował?
OdpowiedzUsuńzaintrygowała mnie ta masa ,niby jasno wytłumaczona lekcja ale jak przychodzi do zajęć praktycznych to już gorzej:)rozwiń ten temat bo bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńAlicja
chlebuś był prze-fan-tas-tycz-ny!!! mniam... ;)))
OdpowiedzUsuńzrobię jeszcze raz tutek z tą masą i postaram się jaśniej wyłożyć, obiecuję!
czekajcie do poniedziałku
Tak sobie myslę dlaczego nie dostawałąm ostatnio powiadomień z Twojego bloga???
OdpowiedzUsuńMam takie zaległości że aż strach a Ty pokazłaś w między czasie istne Cuda:):):)