Wpadnięcie w wir pracy i obowiązków zajmuje wprawdzie myśli w ciągu dnia, a ciepłe powietrze za oknem usypia wspomnienia, ale za to w nocy...
jak tylko zamknę oczy wracam...
i znów chodzę krętymi, wąskimi uliczkami, wdycham ciepłe powietrze, znów w żyłach krąży mi roztopione słońce, znów czarują mnie cudne pinie o płaskich wierzchołkach, tak płaskich, jakby wciąż i wciąż głaskali je anieli...
Ktoś słusznie powiedział, ze są miejsca, za którymi tęskni się jeszcze zanim się je opuści...
To prawda...
Dla mnie takim miejscem, taką cudowną krainą, są Włochy, moja Bella Italia...
Jeszcze tam jestem, jeszcze chłonę ją każdą komórką ciała, a już się boję, że zaraz będę musiała wyjechać... I już planuję, kiedy jeszcze tu przyjadę.
Zaczęło się to dziesięć lat temu, od jednego zdania przeczytanego na starym, już częściowo nieistniejącym blogu Krystyny Jandy o miejscu, "gdzie nie ma różnicy temperatury między ciałem a powietrzem" i zdjęcia z fragmentem toskańskiego krajobrazu - wzgórza z kilkoma cyprysami wzdłuż wijącej się drogi, w mocnych, soczystych barwach...
Zaczytałam się, zapatrzyłam... i zorganizowałam pierwszy wyjazd... spełnił wszystkie moje oczekiwania, nadzieje i marzenia - co tak rzadko się w życiu zdarza ;)))
I wsiąkłam...
I teraz już muszę, to jak narkotyk...
Pokażę Wam fragmenty, ułamki, okruszki... może według jakiegoś klucza?
Na początek - "pod łukami"
Prawda, że piękne?
.........................................................................................
I coś z ostatniej chwili - do kompletu z bransoletką z postu tutaj - kolczyki:
W rzeczywistości są niewielkie, długość 5 cm, w całości z biglem 8 cm.
I w rzeczywistości są w tym samym kolorze, co bransoletka - przekłamania kolorystyczne to zapewne źle ustawiony balans bieli i różnice w oświetleniu podczas fotografowania.
I w rzeczywistości są w tym samym kolorze, co bransoletka - przekłamania kolorystyczne to zapewne źle ustawiony balans bieli i różnice w oświetleniu podczas fotografowania.