Witam się podwieczorkowo, zapraszam na mrożoną herbatę z cytryną i listkiem świeżej mięty oraz
intensywnie pachnące placuszki z dzikiego bzu (zwanego także czarnym bzem).
W porze kwitnienia bzu, a także akcji, często robię placuszki z ciasta naleśnikowego z kwiatostanów tych wyjątkowo wonnych kwiatów.
Do wykonania tego lekkiego dania będą nam potrzebne:
- kwiatostany bzu czarnego lub akacji
- mleko (ok. 1 szklanki)
- woda gazowana (ok. 1/2 szklanki)
- jajka (2 -3 szt.)
- mąka (ok. 2 szklanki)
- sól
- szczypta proszku do pieczenia (niekoniecznie)
- olej (do smażenia)
- cukier-puder do posypania.
Kwiatostany otrzepujemy z ewentualnych żyjątek (nie tylko my lubimy bez ;)))
Myjemy dokładnie, ale bardzo delikatnie i zostawiamy do osuszenia.
Staram się wybierać kwiaty czyste, rosnące daleko od spalin samochodów, w pełni kwitnienia, nie zaatakowane przez mszyce i wtedy daruję sobie mycie, bo szkoda mi tego aromatycznego pyłku, który ginie w wodzie. Sprawdzam tylko dokładnie, czy nie ma żadnych żyjątek.
Twardziele mogą bez sprawdzania tylko baldachim chlasnąć o cholewę i śmiało smażyć. Jeśli to akurat nie piątek, to odrobina dobrze wysmażonego białka zwierzęcego nie zaszkodzi.
W wypadku akacji dobrze jest zostawić kwiaty na godzinkę w wodzie i dopiero wtedy odsączyć i wysuszyć. Są wtedy jędrniejsze.
Oddzielamy żółtka od białek
Mleko, wodę gazowaną (ciasto jest pulchniejsze, gdy dodamy wodę z bąbelkami), sól, żółtka, mąkę z proszkiem do pieczenia i miksujemy bardzo dokładnie. Ciasto ma być gęste, dużo gęstsze niż na naleśniki. Gdy będzie za rzadkie - dodamy mąkę, gdy za gęste - wodę.
Odstawiamy na godzinkę, żeby "dojrzało"...
Ubijamy białka (ze szczyptą soli) na sztywno, dodajemy do zmiksowanego ciasta, delikatnie mieszamy...
Każdy kwiatostan łapiemy za ogonek i maczamy w cieście, pilnując, aby dokładnie był oblepiony
Smażymy na rozgrzanym oleju (można dodać odrobinę masła)
Ponieważ placuszki są grubsze niż tradycyjne naleśniki (właściwie wyglądają jak racuszki), można je smażyć w głębokim tłuszczu, aby ładnie przyrumieniły się boki ( a potem odsączyć z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku kuchennym)
Smażymy z obu stron na złoty kolor
Podajemy posypane cukrem pudrem - PYCHOTA!!!
Ależ to smakowicie wygląda! Chyba pójdę polować na bez :))))
OdpowiedzUsuńWkoło tyle bzu że nic tylko robić takie smakowitości :-)
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie i na pewno smakują cudownie.
ojej a ja zerwałam taki piękny bez do sypania kwiatków na oktawę,pójdę szukać ,jutro będzie obiad koniecznie z kwaśnym mlekiem,pozdrawiam STRZELEC Z KRAKOWA
OdpowiedzUsuń"Chlasnąć o cholewę i śmiało smażyć" :)
OdpowiedzUsuńno coś takiego...słyszałam o nalewce z czarnego bzu,ale żeby tak kwiatostany-na żywca?...zapisuję w notatniku jako danie do przetestowania...nawet sobie nie potrafię tego smaku wyobrazić...i tę akację tak samo się przyrządza?
OdpowiedzUsuńAnita
Akację można tak samo, całą gałązkę, choć niektórzy same uszczknięte kwiaty, w ilościach hurtowych (np. 2 szklanki) wrzucają do ciasta racuszkowego lub gęstego naleśnikowego i smażą placuszki.
OdpowiedzUsuńMniam...