Z każdego wypadu na targi kamieni i biżuterii wracam do domu z pustym portfelem i pełną torbą. Ale gdy minie szał zakupów i ślinotok na widok tych wszystkich błyskotek, które - jak sroka - muszę mieć NATYCHMIAST i JUŻ W TEJ CHWILI coś z nich zrobić!!! myśli i pomysły rozpierzchają się, chwila na dłubaninę odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość i kamyki, druciki, szkiełka czekają, czekają, czekają...
Ale w tym wypadku poszło mi szybko, ostra zieleń szklanych kostek wymagała błyskawicznego powieszenia ich w uszach mojej rudej jak marchewka siostry...
Lubię, gdy je nosi latem, ich widok gasi pragnienie...
są jak kostki lodu,
z musującymi bąbelkami...
pachnące limonką i miętą...
Niedawno odbierałam pewną skromną nagrodę, przy okazji - również pewnego - jubileuszu. I kiedy wyczytana przez Ważną Osobę szłam w blasku fleszy i szumie kamer zmysłowo kołysząc biodrami, usłyszałam zawistne szepty najlepszych przyjaciółek: "Nagroda,phi, myślałby kto... wielki pracuś. Ale srał pies nagrodę - widziałyście jej kolczyki??"
OdpowiedzUsuń*)
OdpowiedzUsuńech, siostra... myj uszy, szykują się następne, może z fimo, może nie? niespodziewana niespodzianka czyli niespodziewajka ;P