Na początek opiszę proces powstania pokazanego we wcześniejszym wpisie fiołkowego zegara.
1. Przyjemność praca rozpoczęła się z chwilą wybrania motywu - słodkie fiołki uwiodły mnie swoim wdziękiem i gotowa jestem zeznać pod przysięgą, że naprawdę pachniały. Serwetka z jasnym tłem dawała poczucie bezpieczeństwa, że kilkumilimetrowy margines niedokładnego wycięcia motywu nie będzie widoczny po przyklejeniu, bo serwetka ładnie wtopi się w tło.
2. Zaczęłam od pomalowania całego cyferblatu jasnozłotą farbą akrylową. Zegar był z płyty MDF, zmatowiłam ją lekko papierem ściernym, żeby farba dobrze przylegała i nie pokrywałam żadnym podkładem, bo na jasnym tle farby podkładowej nieładnie wyglądałaby złota farba.
3. Na wyschniętą farbę suchym, miękkim pędzlem położyłam krak jednoskładnikowy, dosyć niefrasobliwie machając pędzlem i pilnując tylko, żeby nie tworzyły się bąbelki powietrza.
4. Gdy krak podsechł (po ok. pół godz.), był błyszczący, lekko lepki (w razie potrzeby bez problemu wytrzymuje suszenie suszarką), pokryłam go tapując gąbeczką miejsce koło miejsca farbą akrylową (w tym wypadku ulubioną pastelową orchideą)
Kształt spękań zależy od sposobu położenia farby, mnie zależało na krótkich, regularnych pęknięciach w różnych kierunkach, dlatego tapowałam powierzchnię. Gdybym chciała mieć podłużne pęknięcia zastosowałabym długie pociągnięcia pędzla. Wielkość "komórek" zależy od ilości kraka, im grubiej położony, tym większe, im cieńsza warstwa kraka, tym drobniejsze. Podsuszanie suszarką również powoduje szybsze pękanie i większe spękania.
Tutaj widać jak przewidywalny jest ten krak - położony nierównomiernie pędzlem, pokryty tapowaniem równą warstwą farby, dał identyczne spękania, jak na zegarze. Żadnych niespodzianek. Tak samo kładziony - tak samo popękał.
Grzeczny kraczek, grzeczny...
5. Po wyschnięciu farby nakleiłam motyw z serwetki trójwarstwowej, mimo odurzenia zapachem fiołków przytomnie pamiętając, aby oddzielić niepotrzebne dwie warstwy spod motywu.
Przytrzymując ręką brzeg motywu sprężystym (ale nie twardym) pędzlem smarowałam zdecydowanymi ruchami od środka do brzegów. Można przed położeniem miejsce, w którym będzie przyklejany motyw posmarować klejem.
(Przez serwetkę, serwetkę ryżową lub papier ryżowy będą przebijały spękania, więc jeśli chcemy tego uniknąć podmalowujemy farbą miejsce pod motywem. Oczywiście po wyschnięciu pierwszej warstwy farby na kraku, żeby nie zaburzać procesu powstawania spękań - czyli żeby nie spowodować paskudnych mazów, grudek i glutów, bo takiego poprawiania żaden krak nie zniesie).
5. Po porządnym wyschnięciu (najlepiej robić to po kilku dniach) zegar został pomalowany lakierem akrylowym, (wybór czy matowy, czy błyszczący zależy od nas, tak samo decyzja iloma warstwami go potraktujemy).
Ja użyłam lakieru o satynowym połysku. Nie zależało mi na idealnej gładzi, bo jednak to miał być efekt łuszczącej się farby.
6. W wywiercony przez życzliwego producenta otworek rękami mojego równie życzliwego mężczyzny zamontowany został mechanizm zegarowy, dostarczony wraz ze wskazówkami i samoprzylepnymi cyferkami przez ww producenta. Ponieważ jednak zegary były trzy, przy ostatnim mój mężczyzna zorientował się, że jest niecnie wykorzystywany i wskazówki (wg jego wskazówek i pod jego czujnym okiem) musiałam już zamontować sama.
Tak naprawdę sprawa jest prosta i możemy to robić same, ale jeśli wyznajemy zasadę, że jeżeli ktoś może zrobić coś za ciebie - pozwól mu, to sugeruję tylko, żeby podsuwać rzeczy do zrobienia pojedynczo.
Na tyle wystarcza bezradne zatrzepotanie rzęsami.
Jak któraś ma wyjątkowo długie, to może wystarczy na dwie rzeczy...
Jak ma do tego wyjątkowo długie nogi, to może i na trzy?...
Dla tych, które tych atutów nie mają (jak ja), za to mają np. więcej lat (jak ja), albo ich mężczyzna ma dwie lewe ręce, zrobię osobny instruktaż montowania mechanizmów i wskazówek.
Umieszczenie cyferek to już uwieńczenie przyjemności robienia takiego zegara.
Opisałaś to bardzo przystępnie, chociaż nie wszystko zrozumiałam. No, ale ja jestem kompletnym laikiem. Dla innych może to być jasne. W każdym razie efekt wspaniały!
OdpowiedzUsuńWigo -> chętnie dowiem się, czego nie zrozumiałaś, pozwoli mi to lepiej opisywać następne rzeczy.
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby opisy były zrozumiałe również dla kompletnego laika (czyli tzw. laikonika ;))) - uśmiecham się z Krakowa...
I żeby jedynym problemem dla niego było: kiedy się zabrać za zrobienie.
Twoje uwagi będą dla mnie bardzo cenne.
Pozdrawiam serdecznie ;)
To jest tutorial nie tylko przystępny ale z poczuciem humoru które uwielbiam :-D
OdpowiedzUsuńW piątek kraczemy ile wlezie ;-)
No cóż... ten laikonik uwielbia teorię, z praktyką gorzej. Co do kursu:
OdpowiedzUsuńpkt 1. czy te fiołki naprawdę prawdziwe? I przykleiłaś je na serwetce czy źle zrozumiałam?
I potem serwetkę obcinałaś blisko motywu, czyli przyklejonych fiołków, tak?
pkt 5. (pierwszy oczywiście) drugie zdanie.
Przytrzymując ręką brzeg...itd smarowałam (co?)
Czyżbyś smarowała spód motywu klejem i miejsce na którym motyw miał na wieki spocząć też klejem?
A co to jest płyta MDF?
Reszta to pikuś. W teorii oczywiście.
Jeśli sie kiedyś zabiorę za kraka to raczej za coś prostszego.
Pozdrawia chyba niezbyt pojętna uczennica
Wiga
Wigo -> już odpowiadam ;)
OdpowiedzUsuńrozpędziłam się chyba z przenośniami
(cały czas brzęczała mi w uszach piosenka Sławy Przybylskiej "słodkie fiołki, słodsze niż wszystkie róże")
i stąd to wrażenie naprawdę prawdziwych fiołków w egzaltowanym opisie...
A tak naprawdę to po prostu serwetka obiadowa o takim ładnym wzorze. Obcięta wokół motywu.
Moja uwaga o lekkim marginesie przy obcinaniu miała na celu ułatwienie wycinania skomplikowanego motywu, po prostu jasne tło serwetki nie będzie widoczne na jasnym tle zegara.
Klejenie - absolutnie nie wolno kleić spodu motywu serwetkowego klejem, bo cała serwetka rozlazłaby się nam w rękach. Można posmarować "miejsce spoczynku" motywu klejem, a można tylko serwetkę po wierzchu (klej i tak przesiąknie przez nią).
To przytrzymywanie ręką brzegu motywu i lekkie naciąganie go to taki "myk" starych wyjadaczek dekupażowych ;))) więc nie przejmuj się, że nie zrozumiałaś.
Serwetka pod wpływem kleju naciąga się, namaka, lubi marszczyć i w ogóle robi psikusy. Więc trzeba ją przyklejać sposobami, zza węgła, z zaskoczenia i w końcu z liścia, żeby się ładnie położyła bez zagięć i zagnieceń.
MDF (i twardsze wersje HDF)to produkty drewnopochodne, sprasowane wióry z dodatkami organicznymi, bardzo mocno sprasowane pod ciśnieniem i utwardzone.
Chodzi o to, że przedmioty z niej zrobione (zegary, obrazki, chusteczniki, pudełka itp.) są łatwiejsze w obróbce, gładkie, nie wypaczają się.
Natomiast drewno źle wysuszone wypacza się, czasem pęka, trzeba szlifować, wyrównywać, czasem szpachlować.
To wszystko wcale nie jest trudne. Naprawdę.
To ja zagmatwałam.
Ale bardzo ci dziękuję za te pytania, bo jak się będę zabierać do kolejnego tutka (tutoriala), to tak napiszę, żeby wszystko było jasne dla wszystkich laikoników ;)))
Ci, co dekupażują, to i tak to wiedzą, a ja chciałam, żeby wg moich wskazówek KAŻDY bez problemu mógł to zrobić.
Pozdrawiam ;)
Oj naiwny, naiwny, naiwny jak dziecko we mgle - jak śpiewał Jan Kaczmarek. No i wszystko jasne. Też mi się wydawało, że żywe fiołki nerealne, raczej sztuczne bo ten motyw robi wrażenie mocno wypukłego!
OdpowiedzUsuńOświecony laikonik :-)