Wiosna w całej pełni, szaleją bzy i kasztanowce, żonkile oszalały zupełnie i ich główki pełne zwielokrotnionych płatków drapieżnie straszą mnie z wazonu. W nocy boję się zmrużyć oczy, bo te zmutowane gigakwiaty gotowe mnie pożreć...
A ponieważ rączki świerzbią, zabrałam się do scrapowania - sztuczne kwiatki wydawały mi się bezpieczniejsze. I rzeczywiście - nawet nie poobgryzały mi paznokci.
A szalały wiosennie, ile wlazło. I tyle właśnie na kartkę ich wlazło. To znaczy - ile się pomieściło.
Te, co się nie pomieściły powiedziały, że nie zwiędną, dopóki nie zostaną wpuszczone na
kolejną kartkę.
Więc nie jest to ostatnia moja wiosenna kartka.
- Tato! Tato! Znalazłam kwiatek! Wiesz jak się nazywa?
- Oczywiście! To żonkil.
- Aha! A jak się to pisze?
- ... ... ... Wiesz, to chyba jednak mak...
Śliczniutkie, wiosna na nich szaleje,że hej!
OdpowiedzUsuńJaka piękna odmiana żonkili, nie widziałam takich jeszcze. Karteczka urocza, scrapujesz równie pięknie jak dekupażujesz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDostawałam mnóstwo kartek mniej lub bardziej gustownych -jednak te są szczerze sweet.
OdpowiedzUsuńdzieki za zaproszenia do zabawy-pozdrowka-aga
dziękuję za życzliwe komentarze, całkiem przyjemne to scrapowanie ;)
OdpowiedzUsuńŻonkile to moje ukochane kwiaty. Cudownie kojarzą mi się z początkiem wiosny. Mają delikatny zapach i są piękne.
OdpowiedzUsuńDostaję je zawsze od męża od wielu lat :-)
A karteczki popełniłaś urocze !