czwartek, 10 lutego 2011

Babeczka w 4 minuty!

Dziergam, filcuję, dekupażuję, kleję, testuję, eksperymentuję, chociaż efektów na razie na blogu nie ma.
Na razie...
Ale żeby blog już mi całkiem nie zarósł chwastami albo nie zapleśniał MUSZĘ się czymś podzielić.
A ponieważ gdzie się nie obrócę ktoś "jest na Dukanie", więc podam rewelacyjny przepis na szybki deserek dla łasuchów będących na tejże diecie.





Miałam go nazwać "szybki numerek z murzynkiem", ale doszłam do wniosku, że mi już nie przystoi, więc przemianowałam na "4-minutową babeczkę". Ale niech się Wam nie kojarzy z żadnym bunga bunga.

Składniki:
  • 3 - 4 łyżki otrąb (ja biorę 1 łyżkę otrąb pszennych /suche paprochy/ i 2 łyżki owsianych) - mielimy je na mąkę w młynku do kawy
  • 1 jajko
  • 2 łyżki (bardzo płaskie) słodzika w proszku lub 6-8 pokruszonych tabletek - lub do smaku
  • 1 łyżeczka odtłuszczonego kakao
  • 3 łyżki mleka 0% lub jogurtu naturalnego 0% (ja wolę jogurt)
  • 1 niepełna łyżeczka proszku do pieczenia
  • zapach migdałowy i pomarańczowy (po 2 - 3 kropelki każdego)
Do dużego kubka (ja mam ogromniastą filiżankę z IKEI) wrzucamy wszystkie składniki i miksujemy kilkanaście sekund na puszystą półpłynną masę.  Wstawiamy do mikrofalówki na 4 minuty.
Po tym rekordowo krótkim czasie - jak na wypieki - wyskakuje nam apetyczny murzynek lub pulchniutka babeczka (w zależności od tego, kogo robiliśmy)!
Polewamy to np. jogurtem waniliowym (Jovi, pitny, 0% tłuszczu i 0% cukru) lub robimy omdlewająco pyszny sos czekoladowy
(jogurt 0% + ser biały + łyżeczka kakao + słodzik + aromat  migdałowy i pomarańczowy - wszystko zmiksowane na puszystą masę).
Posypujemy cynamonem.
Deser możemy wszamać bezkarnie. Nawet codziennie. Zawsze wychodzi. Polecam!

Jemy ciepłe, polane obficie zimnym jogurtem, podobno zimne twardnieje. Podobno. Nie mam pojęcia. Nigdy nie dopuściłam do tego,  żeby wystygł. I tej wersji będę się trzymać!



PS
Zostałam wyróżniona przez docię -  bardzo dziękuję! Niestety nie wiem jak się wyrobię w spełnianiu obowiązków nałożonych w związku z wyróżnieniem! nie mam czasu poodwiedzać Waszych blogów, a tu trzeba by wybrać 10... i wybrać rzeczy sprawiające przyjemność... a ja nawet nie mam czasu o nich pomyśleć! Ale jak tylko się obrobię (tzn wyjdę na prostą po zakończeniu zaplanowanych prac) - zaraz się za to zabiorę.

niedziela, 30 stycznia 2011

Wspomnienie lata

Wspomnienie lata... albo już marzenie o letniej przygodzie...
Lampion do postawienia np. przy kąpieli w wannie... zmrużyć oczy, zanurzyć się w pianie, do ucha przyłożyć muszlę.. zasłuchać się w szum morza...

bliźniaczy lampion już się suszy ( bo wespół w zespół raźniej będzie)




czwartek, 27 stycznia 2011

Filcowe korale

Ciepło, w filcowych bamboszach, z aromatyczną białą herbatą różaną, wełnianym pledem na kolanach i igłą (do filcowania) w ręku...

(korale i broszka)

Zaraz po Dniu Babci był Dzień Dziadka, więc żeby dziadkom nie było żal, że nic o nich:

– Jasiu, ile lat ma twój dziadek?

– Tego nie wiem, ale mamy go już bardzo długo...

;)

piątek, 21 stycznia 2011

Sen zimowy...

Sądząc po częstotliwości wpisów można by sądzić, że zapadłam w sen zimowy. Nie jest to prawda. Zapadłam tylko w jakąś (chwilową, mam nadzieję) czeluść czasową, zupełnie rozbieżną z działaniem, to znaczy - robota pędzi, czas pędzi, ale wszystko w przeciwnym kierunku.
W babcinowy dzień wrzucę tylko ku pamięci (znak, że nie próżnuję) zdjęcie pt. "zakątek babci", bo filc jakoś tak babcinie kojarzy się z bamboszami...

I dla podrasowania nastroju żarcik, który mnie dziś ubawił:

– Babciu, czy czarownice latają w powietrzu?
– Ależ, wnusiu, tyle razy mówiłam ci, że czarownic nie ma!
– Wiem, babciu! Ale czy latają?

czwartek, 6 stycznia 2011

Epifania

Uczeni w Piśmie wiedzieli, gdzie musiał się narodzić Mesjasz – ale siedzieli całkiem spokojnie w Jerozolimie. 
Trzej królowie zdani byli tylko na plotkę – ale ta plotka tak ich poruszyła, że podjęli długą podróż.  
Søren Kierkegaard 

Kacper + Melchior + Baltazar
czy raczej
Christus Mansionem Benedicat
(Chrystus Mieszkanie Błogosławi)

("The Journey of the Magi" James Jacques Joseph Tissot, wikimedia)

Trzeba pilnować właściwej gwiazdy, oświetlającej dobrą drogę, aby na końcu wędrowania PRAWDA nam się objawiła...
A tymczasem, na krótki przystanek, proponuję opowieść o Czwartym Królu...

Wprawdzie pisałam to już rok temu, ale wracam do tej opowieści co roku.
I Wam też polecam.
Coby nam się Trzej Królowie nie zaczęli kojarzyć li tylko z trzema klawiszami Ctrl Alt Delete albo z dłuższym weekendem na nartach.

I na deser żartobliwie o  odwiedzinach w stajence ;)

...

środa, 5 stycznia 2011

cd mojej drogiej szmaragdowej pieśniarki

 Caro Emerald (internet)

Żebyście nie musiały szukać daleko, podrzucam jeszcze dwie przecudne piosenki uroczej Caro Emerald, razem tworzą idealny komplet - po nich długo, długo NIC...
No i teledyski, zwłaszcza te stylizowane na lata 40-te / 50-te, z zabawnymi animacjami i świetnymi pomysłami - po prostu cud-miód-malina!!!









wtorek, 4 stycznia 2011

O, Caro, caro mio...

 Caro Emerald (fot. internet)

Oczarowana pięknym głosem, powabem kobiecego ciała (którego nigdy za wiele) i klimatem czasów Philipa Marlowe, prezentuję Wam moją ulubioną piosenkę Caro Emerald, która to piosenka, na równi z kolędami, towarzyszyła mi przez całe święta.
Taki spóźniony "prezent" na dobry Nowy Rok ;)


piątek, 31 grudnia 2010

Noworocznie





W nadchodzącym Nowym Roku 2011
życzę Wam,
aby nie był gorszy od poprzedniego,
ale i nie był lepszy od następnego,
zdrowia i pieniędzy (resztę sobie kupicie),
a piernik świąteczny niech Wam przypomina,
żebyście nie spierniczyli sobie tego, co macie!