poniedziałek, 26 marca 2012

Annunciazione czyli Zwiastowanie

W dzisiejsze święto - Zwiastowania Pańskiego - chcę podzielić się z wami niezapomnianym wspomnieniem z wakacji. Wspomnieniem spotkania z Aniołem.
Kilkukrotnie, będąc we Florencji, wybierałam się do Museo di San Marco. Niestety, za każdym razem spotykałam zamknięte drzwi: albo właśnie zaczęła się przerwa, albo trwała, albo było już zamknięte, po prostu jakieś nietypowe godziny otwarcia. Na ostatnich wakacjach zawzięłam się więc i dopilnowałam, aby sprawdzić i dopasować się do tych godzin.
Naprawdę było warto. Zaprawdę, powiadam wam, godziny tam spędzone faktycznie były nietypowe. Były po prostu anielskie. Jak Brat Anielski. Jak Fra Angelico...
Za drzwiami konwentu św. Marka (klasztor dominikanów) rozciągał się świat... jak by określić... jak stąd do wieczności. Takie pośrednie ogniwo pomiędzy naszym światem a niebem. Wszystko dzięki anielskim palcom Fra Angelico. Przez jego czystą duszę, posłuszne palce przemawiał sam Bóg. Pozwolił małemu bratu z kaznodziejskiego zakonu dominikanów ewangelizować niebiańskimi obrazami zamiast słowami. Patrząc na jego obrazy widzę, ze musiał to malować prawdziwie Boży człowiek. Już za życia miał przydomek "Beato" (błogosławiony). Sam mówił "By malować Chrystusa, trzeba żyć Chrystusem".  Giorgio Vasari napisał: „Jego malarstwo było owocem wielkiej harmonii między świątobliwym życiem i otrzymaną od Boga siłą twórczą”. Mówili też o nim, że nie wziął pędzla czy ołówka do ręki zanim się nie pomodlił, by jego praca mogła służyć chwale Bożej.
 I rzeczywiście, tajemnica, którą zawarł w swoich freskach i obrazach (i nie tworzy jej tylko geniusz artysty w operowaniu harmonią kolorów, czystością światła,  elegancją rysunku, spokojem kompozycji) przybliża nam czym jest niebo.

Pokrył freskami krużganki i cele swoich braci. Wyobrażam sobie, jak musieli czekać na "swój" obraz w swojej celi. A na deser, po każdym posiłku, wstępując po stopniach z refektarza do dormitorium mijali w drodze do swoich cel przecudne Zwiastowanie.



Sama na ostatnim stopniu zostałam z wrażenia... na kolanach. Przecież tyle jest różnych, przepięknych artystycznie zwiastowań. Ale z taką prawdą zderzyłam się pierwszy raz. Oto przed oczami miałam zatrzymaną mistyczną chwilę - z delikatnym szelestem skrzydeł właśnie zatrzymał się anioł... w przyklęku, ze skupieniem zagląda w oczy Maryi. Właśnie jej o wszystkim powiedział, choć usta ma zamknięte. Bo przecież nie musi mówić słowami, jak ludzie. Powiedział jej wprost do serca. TO WIDAĆ. Przyjrzyjcie się dokładnie na powiększeniu. To naprawdę widać. I ona usłyszała. Nie widzi go, bo przecież anioły są niewidzialne, wiadomo. Patrzy w siebie, w natężeniu, bo przecież usłyszała, zrozumiała i musi teraz podjąć ważną decyzję. Patrzy w siebie, bo tylko tam może spotkać się z niewidzialnym. TO TEŻ WIDAĆ. Wszystko rozgrywa się w ich oczach. A on z lekkim półuśmiechem czeka na TAK. Bo on już zna jej decyzję, ona jeszcze nie.
NO SPRÓBUJCIE NAMALOWAĆ TO WSZYSTKO W SAMYCH SPOJRZENIACH!

Taka ulotność, kruchość, czułość powitania w geście dłoni, delikatnym jak skrzydła motyli, żeby nie zagłuszyć tej częstotliwości, na której mogą się "słyszeć" - to malarstwo najwyższej próby. Ale i czysta teologia.

I kolejne Zwiastowanie w jednej z cel. Fresk przeznaczony tylko dla jednej osoby, dla zakonnika tam mieszkającego, a wymalowany z pieczołowitością i oddaniem, jak i wszystkie inne w sąsiednich celach.



I tu też ta sama tajemnica spotkania - Maryja NIE WIDZĄCA anioła, ale słysząca go, anioł spokojnie czekający na odpowiedź, i w tle cichutko stojący, żeby nie przeszkodzić, św. Piotr Męczennik. Popatrzcie z jakim wyrazem twarzy, z jakim spojrzeniem wyczekuje na odpowiedź Maryi.

Zapewne dzięki tym malowidłom w celach, malutkich, mieszczących tylko łóżko i klęcznik, z malutkim okienkiem i wydeptaną ścieżką w kamiennej podłodze, współbraciom łatwiej było oddać się modlitwie,  i zanurzyć w tajemnicy stworzenia, wcielenia i odkupienia.



Podanie mówi, że po śmierci Fra Angelico po twarzy każdego namalowanego przez niego anioła spłynęła łza.
Anioły miały rację...

PS
18 lutego 2000 roku papież Jan Paweł II ogłosił Fra Angelico błogosławionym i patronem malarzy i artystów.

3 komentarze:

  1. Tak ładnie napisane, jak ładnie namalowane ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Twoją wrażliwość i umiejętność przekazania emocji. Przez tą chwilę patrzyłam Twoimi oczami.Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Odbiór dzieł sztuki z Twoją pomocą Mighosiu to prawdziwa przyjemność i doznanie wielce estetyczne. Pięknie opisane. Przeczytałam z dużym zaciekawieniem.Pozdrawiam. Bożena

    OdpowiedzUsuń