Wstyd mi, ze tak się zapuściłam na blogu, zarosło, zakurzyło się i prawie stęchło... a ja przy ciągłym ruszaniu rękami (wrodzone ADHD w rękach) najrzadziej klepię w klawisze. A wypadałoby z pewną taką systematycznością zamieszczać wpisy, coby ewentualni odwiedzający nie zniechęcili się zupełnie.
Zmobilizował mnie w końcu życzliwy wpis
Anstahe w poprzednim poście i na szybko zamieszczam kilka prawie już nieaktualnych aktualności:
już dwa tygodnie temu na pokazie w Tuluzie
(zainteresowani krakowianie wiedzą ) robiłam maski karnawałowe, może jeszcze kogoś zainspirują i zdąży jeszcze w karnawale:
Nowoczesna - z przesłodką Audrey Hepburn
Mój ulubiony kształt maski - maska-doktora (wzorowana na stroju lekarza, noszonym w czasie zarazy):
niedokończona, bo facetten-lack (to czarne na dziobie) musiał popękać i nie zdążyłam jej jeszcze dokończyć
Romantyczna - z parą zakochanych w śnieżnej kurzawie (embossing pudrowy, reliefy konturówką, spękania typu facetten-lack)
tu spękania facetten-lack na świeżo, popędzane suszarką:
tu spękania facetten-lack po tygodniu, po dokładnym wyschnięciu:
tu spękania facetten-lack po tygodniu, po dokładnym wyschnięciu:
Dziecięca - motyw motyla z serwetki, podrasowany perlen-penami, glass-penami, glitter-penami i samoprzylepnymi cyrkoniami: